sobota, 15 lipca 2017



Najbardziej kontrowersyjne reality show – Who's your Daddy?


Amerykańska telewizja to prawdziwa wylęgarnia nowych reality show. Wśród nich coraz rzadziej znajdują się te bardziej wartościowe, gdyż od jakiegoś czasu najważniejsza jest oglądalność, a tą w kraju Jankesów, gwarantują jedynie kontrowersyjne produkcje. 
Taki zamiar mieli zapewne producenci „Who's your Daddy?”. Choć tytuł może wydawać się śmieszny, to już sam pomysł na ten program wydawał się dziwaczny. Oto w styczniu 2005 roku telewizja Fox wyemitowała coś co ewidentnie łamało konwencje. Dorosłe osoby po adopcji często chcą poznać swoich biologicznych rodziców, aby poznać odpowiedzi na wiele nutujących ich pytań. To, że pomaga im w tym telewizja jeszcze nie jest nowatorskie, ale już to że można w taki sposób zarobić duże pieniądze, już tak.
Uczestnicy mieli pojawiać się w domu z ośmioma mężczyznami, z których każdy mógł być ich potencjalnym ojcem biologicznym. Główne zadanie polegało oczywiście na znalezieniu tego właściwego tatusia, a jeśli to się udało to na uczestników poza poznaniem prawdy, czekało 100 tysięcy dolarów. Co ciekawe w razie pomyłki sumę tę otrzymywał ten komu udało się skutecznie odegrać rolę ojca (a naprawdę nim nie był).
Komu show się nie spodobało? Oczywiście organizacjom związanym z adopcją (główny ich zarzut to trywializacja emocji, pokazywanie w tak lekki sposób tak istotnego problemu i nieodpowiedzialność zarówno osób adoptowanych, jak i ich prawdziwych rodziców, którzy mogli się tam znaleźć tylko dla pieniędzy) oraz zniesmaczonym, praniem rodzinnych brudów przed kamerami, widzom. „Who's your Daddy?” skończył się więc na jednym odcinku pilotażowym (który zajął dopiero czwarte miejsce w swoim paśmie antenowym), choć wyprodukowano całą serię złożoną z 5 kolejnych odcinków. Pomimo, że nigdy ich nie wyemitowano wiemy, że uczestniczce udało się wybrać prawdziwego ojca i wygrać zasłużone 100 tysięcy.
Po programie pozostał tytuł jednego z niewielu, które wycofano jeszcze przed jakąkolwiek emisją (odcinek pilotażowy został przemianowany na 90 minutowe wydanie specjalne) oraz zadowolona uczestniczka (według mediów aktorka filmów dla dorosłych), która co nie może dziwić cały reality show broniła (gdyż jej zdaniem był on pełen prawdziwej miłości). Zaś zapewnienia o tym, że na końcu nawet najtwardsi widzowie się wzruszą (oraz to jak fatalnie może czuć się osoba eliminująca swojego ojca) były być może prawdziwe, ale nigdy się o tym nie dowiemy. Może to i lepiej, bo robienie z realnego życia czegoś w stylu teleturnieju, nawet goniącym za sensacjom mediom nie przystoi.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Sto procent dla stu

   Zupełnie zapomniany teleturniej, który pojawiał się w Polsacie w latach 1998-1999 nadawany w soboty . Prowadzącą była Ewa Wachowicz
   W każdym odcinku teleturnieju brało udział sześć osób. Rozgrywka rozpoczynała się od rundy wstępnej, każdy odpowiadał w niej na trzy pytania. Dobra odpowiedź - to żeton wart 100 złotych. Po rundzie wstępnej rozpoczynała się właściwa rozgrywka. Prowadząca wyciągała trzy kostki do gry i nimi losowała, kto ma odpowiadać.na pytania. Mogło się zdarzyć, że w danej serii pytań będą odpowiadać trzy różne osoby wskazane przez kości, ale przy odrobinie szczęścia mogło się zdarzyć, że jedna osoba będzie wylosowana trzykrotnie, a to oznaczało, że odpowiadać ona będzie na aż 5 pytań. W przypadku gdy kości dwukrotnie wskazały tę samą liczbę - uprawniało to uczestnika do odpowiedzi na trzy pytania. Każda odpowiedź warta, jak poprzednio, 100 złotych. Maksymalna liczba pytań - 72.
   Na stole, przy którym siedzieli uczestnicy, znajdowała się odpowiednia tablica oznaczona numerami zawodników. Fragment tablicy przydzielony do każdego z uczestników składał się z bodaj kilkunastu pól. Dotarcie na pole nr 7 (lub wyższe) i kolejne wylosowanie uprawniało do gry o nagrodę odcinka - drobna kwota, nie wiem czy zawsze była taka, ale w odcinku dostępnym w internecie było to ledwie 1400 złotych. Uczestnik sam decydował, czy chce grać o nagrodę odcinka czy też nie. Żeby ją wygrać, musiał odpowiedzieć na trzy pytania, jeśli jednak choć raz się pomylił, tracił trzy żetony. Czas na odpowiedź na pytanie za każdym razem wynosił 6 sekund.
   Czego dotyczyły pytania? Zdaje mi się, że za każdym razem znajomości jakiejś innej  książki.  Nie wiem też, w jaki sposób można było wygrać nagrodę główną (bodaj około 30 tysięcy) - być może poprzez dotarcie do końca planszy? Jeśli więc ktoś pamięta coś więcej z tego teleturnieju - będę wdzięczny za przesłanie informacji.

środa, 18 stycznia 2017

  • Jak się mierzy oglądalność programów i reklam ?

    Skąd wiadomo, że mecz „naszych” w telewizji oglądało 5 mln kibiców, jakiś serial traci widzów, a dana stacja przyciąga ich najwięcej?
Takich informacji i wielu innych dostarczają badania oglądalności telewizji. Korzystają z nich nadawcy na całym świecie. Jak przeprowadza się takie badanie w Polsce i do czego w praktyce służy?
Aby zmierzyć oglądalność, nikt nie zbiera danych z wszystkich ponad 13 mln gospodarstw. W badaniu uczestniczy tylko część z nich – 1750. Są one tak dobrane, że tworzą „miniaturową” wersję całego społeczeństwa. Są z różnych miejsc kraju, odbierają telewizję z różnych źródeł – z satelity, sieci kablowej albo drogą naziemną, a domownicy reprezentują różne grupy wiekowe i płcie. 
Firma Nielsen, która prowadzi badanie, twierdzi, że każde gospodarstwo z tej grupy odzwierciedla preferencje i zachowania 7400 gospodarstw. Gdy więc w 100 badanych domach oglądano program, oznacza to, że w Polsce robiło to 740 tys. gospodarstw. 

Liczenie telewidzów 

W każdym z badanych gospodarstw instalowane jest przy TV urządzenie telemetryczne. Zapisuje ono ścieżkę dźwiękową oglądanej stacji i wysyła ją na komputer firmy Nielsen. Tam znajdują się ścieżki dźwiękowe wszystkich monitorowanych stacji TV. 
Porównując z nimi dostarczony zapis, komputer ustala, jaka stacja była oglądana, i przypisuje jej liczbę widzów. Tę pomaga określić sygnał z pilota telemetru. 
Każdy domownik ma na nim swój przycisk. Używa go, gdy zaczyna i kończy oglądanie, przy czym musi zatrzymać się na danej stacji przez minimum 31 sekund, by był uznany za widza. Może też zgłosić, ilu gości i jakiej płci ogląda z nim TV. Wszystkie te dane pozwalają wyliczyć, ile osób, z jakiej grupy wiekowej i jakiej płci przyciąga konkretny program.

Poważne argumenty

Na podstawie wyników oglądalności nadawcy decydują o tym, czy kręcić albo kupić kolejny sezon serialu lub show. To pod ich wpływem zmieniają godziny emisji programów – te, które przyciągają mniej widzów niż konkurencyjne kanały, są przesuwane np. na nocne godziny albo w ogóle zdejmowane z anteny. 
Słaba oglądalność prowadzi nawet do zakończenia nadawania. Oczywiście chodzi o pieniądze – dobra oglądalność to gwarancja sprzedaży czasu antenowego reklamodawcom.
Uczestnicy badania oglądalności mają podłączony do telewizora niewielki telemetr. Pozwala on ustalić, jaki kanał TV w danej chwili był włączony. W komplecie jest pilot, którym każdy domownik zgłasza obecność przed ekranem. Dzięki temu można ustalić, ilu telewidzów śledzi konkretny program lub reklamy i kim są.