środa, 16 września 2015

adin,dwa,tri -czyli uzdrowicielska moc ekranu

Telewizja przyciąga ludzi na różne sposoby. Programy rozrywkowe, naukowe, filmy, seriale, teleturnieje – można wyliczać bez końca. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli wydaje wam się, że tym repertuarze może czegoś brakować, to oczywiście jesteście w błędzie. Telewizja pomyślała także o tych widzach, którzy cierpią na jakieś dolegliwości – i chce im pomóc... I nie mam tu wcale na myśli programów medycznych, które to podpowiadają jak rozpoznać chorobę czy do jakiego lekarza się udać, lecz programy traktujące o medycynie niekonwencjonalnej. To właśnie one i ich prowadzący (niczym jacyś iluzjoniści) zapraszają widzów do skorzystania z tej „ekranowej” pomocy medycznej

.

Wszystko zaczęło się w ZSRR. Tam to właśnie, pan Anatolij Kaszpirowski, w 1989 roku, zdobywa powszechną sławę, przeprowadzając na antenie publicznej telewizji seanse hipnozy. Jego programy miały uzdrawiać ludzi z wszelakich chorób, nawet tych najcięższych. Jednak po jego audycjach zaobserwowano wzrost rozstrojów psychicznych u pacjentów i jak się okazało, wielu z nich trafiało do szpitali z objawami chorób psychicznych. Tak więc już po szóstym seansie program Kaszpirowskiego zdjęto z anteny.

To jednak nie koniec jego przygody z telewizją. W latach 90 rozpoczyna swoją działalność w Polsce. Również prowadzi program telewizyjny, którego celem było uzdrowienie oglądających go ludzi. Stosował wtedy hipnozę i wielu osobom kojarzył się z przeszywającym spojrzeniem i monotonnym odliczaniem: "adin, dwa, tri... ".


Jeden z seansów Kaszpirowskiego

Parodie

W 1990 roku polska publiczność przyznała mu nagrodę Wiktora – dla najpopularniejszej osoby w Telewizji Polskiej. W końcu powrócił do swojego kraju. W 1997 roku Kaszpirowski ogłosił, że leci w kosmos i stamtąd będzie uzdrawiał ludzi na Ziemi. „Wszystkich jak leci, byle tylko znaleźli się na drodze strumienia energii przezeń emitowanego. Podobno ludziom miały odrastać ucięte kończyny, a kobiety miały zachodzić w ciąże za sprawą przebywającego w kosmosie Kaszpirowskiego. Niestety oczekiwane cuda nie nastąpiły”.

Polscy widzowie jednak bardzo lubią, kiedy się ich tak hipnotyzuje zza szyby telewizora. W naszym kraju swój autorski program zaczął prowadzić Zbigniew Nowak - najsłynniejszy polski uzdrowiciel z Podkowy Leśnej. Program zatytułowany „Ręce, które leczą”, pierwotnie nadawała telewizja Polsat, a później TV4



Za pośrednictwem telewizji uzdrowiciel przesyłał swoją energię chorym i wpływał w ten sposób na ich stan zdrowia. Wydawał on instrukcje widzowi, a ten siedząc w domowym zaciszu skrupulatnie je wykonywał. Dodatkowo jego wierni pacjenci mieli zawsze przygotowaną butelkę wody, na którą należało nakleić kartkę energetyczną, a wtedy nabierała ona leczniczych właściwości. Oczywiście jest mnóstwo osób potwierdzających uzdrowicielską moc pana Zbigniewa.

Telewizję możemy zatem nazwać niejako „lekarzem” a widzów „pacjentami”. Pytanie tylko na ile ci właśnie pacjenci mogą zaufać swojemu uzdrowicielowi? Problem w tym, że tak jak to z telewizją bywa, większość wierzy jej bez ograniczeń i daje się wciągnąć w pułapkę „magii ekranu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz