Klasyczna SF pełna jest humanizmu. Reprezentujący gatunek autorzy zajmowali się praktycznie wszystkim, co związane z człowiekiem i jego dokonaniami – także rozrywką i komunikacją. Jak mistrzowie wczesnej fantastyki wyobrażali sobie telewizję przyszłości?
Juliusz Verne przewidział podróże na Księżyc, Aldous Huxley – rozwój inżynierii genetycznej, a H.G. Wells zastosowanie gazów bojowych na polu bitwy, ale science fiction prowokowała do myślenia nie tylko o wielkich sprawach wielkiego świata. Autorzy próbowali odgadnąć, jak w perspektywie kilkudziesięciu czy kilkuset lat zmieni się codzienne życie wraz z jego banalnymi rytuałami.
Wiele opowieści bazowało na wyolbrzymieniu popularnego w danej chwili zjawiska. Dla przykładu: zniechęcony komercjalizacją świata Philip K. Dick żartobliwie opisał kłótnię człowieka z drzwiami żądającymi zapłaty za wypuszczenie z domu. Mimo wszystko na księgarnianych półkach znalazło się miejsce również dla prognoz bardziej wnikliwych i poważnych, nawet jeśli spore ich fragmenty dotyczyły niezobowiązującej popołudniowej rozrywki.
Juliusz Verne przewidział podróże na Księżyc, Aldous Huxley – rozwój inżynierii genetycznej, a H.G. Wells zastosowanie gazów bojowych na polu bitwy, ale science fiction prowokowała do myślenia nie tylko o wielkich sprawach wielkiego świata. Autorzy próbowali odgadnąć, jak w perspektywie kilkudziesięciu czy kilkuset lat zmieni się codzienne życie wraz z jego banalnymi rytuałami.
Wiele opowieści bazowało na wyolbrzymieniu popularnego w danej chwili zjawiska. Dla przykładu: zniechęcony komercjalizacją świata Philip K. Dick żartobliwie opisał kłótnię człowieka z drzwiami żądającymi zapłaty za wypuszczenie z domu. Mimo wszystko na księgarnianych półkach znalazło się miejsce również dla prognoz bardziej wnikliwych i poważnych, nawet jeśli spore ich fragmenty dotyczyły niezobowiązującej popołudniowej rozrywki.
Futurystyczne banały
Garść historii: Hugo Gernsback to człowiek, który dla gatunku SF zrobił więcej niż ktokolwiek inny. W 1926 r., czyli w czasach, kiedy zwrotów „fantastyka naukowa” i „poważany gatunek” raczej nie stawiano obok siebie, Gernsback założył Amazing Stories – pierwszy w historii Stanów Zjednoczonych magazyn poświęcony mniej lub bardziej ambitnej science fiction.W czasopiśmie początkowo publikowano dobrze znanych klasyków: Verne’a, Wellsa, Poego czy Lovecrafta; nieco później na łamach pojawiły się teksty prawdziwych mistrzów nowej SF: Bradbury’ego, Heinleina, Clarke’a czy Mathesona. To w dużej mierze dzięki nim Amazing Stories zapoczątkowało boom na science fiction, doczekało się masy naśladowców, a także – choć miało udział w powstaniu prawdziwych arcydzieł SF – pomogło w ukształtowaniu się mniej ambitnej gałęzi literatury, którą dziś nazywamy pulp fiction.
Co Gernsback ma wspólnego z telewizją? Otóż ten wyjątkowy człowiek – zasłużenie uważany za ojca SF, od imienia którego pochodzi nazwa słynnej nagrody Hugo – wymyślił słowo „telewizja”. Zrobił to dwa lata przed trafieniem telewizorów do masowej produkcji. Jakby tego było mało, Gernsback przewidział m.in. powstanie pilota do zdalnego sterowania różnego rodzaju maszynami Zrobił to w latach 20., kiedy podobny koncept był jeszcze czystą fantastyką; w 1936 r. natomiast wpadł na pomysł opracowania przenośnych telewizorów, który uznał jednak za niewykonalny ze względu na rozmiary kineskopów.
To znamienne, że banalnego pilota do telewizora „przewidział” właśnie Gernsback: człowiek, który postawił fundamenty dla całej współczesnej fantastyki naukowej, tworząc coś – z dzisiejszego punktu widzenia – tak prostego koncepcyjnie, jak magazyn z opowiadaniami. Warto pamiętać, że w owych czasach pisanie o zdalnym sterowaniu urządzeniami codziennego użytku było błyskotliwe, odważne, a dla niektórych niepoważne. Tak samo postrzegano inwestowanie w pismo traktujące o gatunku SF, który – paradoksalnie – uważano za pozbawiony przyszłości.
Krótko mówiąc: bez Gernsbacka science fiction nie znalazłaby się tam, gdzie jest dziś. Był on jednym z pierwszych wielkich futurystów XX wieku, ale nie jedynym.
Neutralnie, ponuro i na wesoło
W okresie rozkwitu fantastyki naukowej zawarta w utworach fikcja była mocno związana z nauką. Autorzy często mieli za sobą doświadczenie w branży technologicznej i nie zajmowali się wymyślaniem, lecz opartym na realnych przesłankach przewidywaniem rozwoju techniki. Nie zawsze swoje prognozy ubierali też w szaty fabularne.
Arthur C. Clarke – współautor “2001: Odysei kosmicznej”, autor “Ramy” oraz “Miasta i gwiazd” – w czasach drugiej wojny światowej był specjalistą od technologii radarowych. W roku 1945 na łamach magazynu naukowego “Wireless World” opublikował artykuł, w którym opisał nowy sposób przesyłu fal radiowych. Dzięki niemu można byłoby odbierać dowolną stację z każdego miejsca na świecie. Pomysł pisarza początkowo uznano za nierealny, wręcz szalony – ale jak miało się okazać, idea stworzenia sztucznych satelitów komunikacyjnych była objawem nie szaleństwa, tylko geniuszu.O krok dalej od Clarke’a poszedł John Brunner – autor powieści “Stand On Zanzibar” z 1968 r., pełnej zaskakująco dokładnych prognoz na rok 2010. Oprócz powstania europejskiej unii narodów, zapaści gospodarczej w Detroit czy laserowych drukarek pisarz przewidział telewizję satelitarną o międzykontynentalnym zasięgu. Wymyślił także telewizję oglądaną nie według z góry ustalonego programu, ale zgodnie z życzeniem widza – opisał usługę łączącą charakterystyczne cechy Netflixa oraz TiVo.
Warto dodać, że w wizji Brunnera (wyróżnionej nagrodą Hugo!) znalazły się ekrany telewizyjne montowane w fotelach samolotowych. Autor jako pierwszy stworzył także koncepcję awatarów, które reprezentowały ludzi w kontaktach na odległość – w powieści prowadzonych za pośrednictwem telewizji. Pomysły zawarte w “Stand On Zanzibar” są zdumiewające; można by wręcz uwierzyć, że autor znalazł szczelinę w czasoprzestrzeni, przez którą zapuścił żurawia do roku 2013. Niestety, to nie powód do radości. Powieść Brunnera przedstawia mroczną dystopię, w której Ziemia jest przeludniona. Planetę zamieszkuje… siedem miliardów ludzi.
Podobnie ponurą, choć znacznie bardziej fantastyczną wizję przyszłości nakreślił tytan SF, Robert Heinlein, w powieści “Obcy w obcym kraju” (1961). Jej drobny, lecz pamiętny element stanowią telewizory z trójwymiarowym obrazem. Choć 3D TV to dla nas określenie oczywiste i banalne, w chwili wydania książki nie zostało jeszcze ukute – toteż Heinlein pisał o „zbiornikach stereowizyjnych”, które po uruchomieniu wypełniały się realistycznym obrazem.
Wybór powyższych przykładów może sugerować, że science fiction przepełniał pesymizm. Nic podobnego. W przewidywanie przyszłości bawili się także satyrycy – i nawet im zdarzały się trafne strzały. W kreskówce “The TV of Tomorrow” z 1953 r., wyreżyserowanej przez weterana animowanej komedii, Texa Avery’ego, widzimy takie niedorzeczne urządzenia, jak odbiornik z zaledwie jednym pokrętłem albo telewizor z ekranem powiększającym pole widzenia (choć w nieco inny sposób niż dzisiejsze ekrany 16:9).
I co dalej?
Wiele fantastycznych przepowiedni dotyczących telewizji nie spełniło się – ale przecież historia nie przestała się toczyć. Biorąc pod uwagę celność prognoz klasyków science fiction, możemy podejrzewać, że dla niektórych rozwiązań po prostu nie nadszedł jeszcze właściwy czas.
Jednym z najbardziej interesujących elementów “Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxleya – powieści kreślącej ponurą wizję beztroskiej i bezmyślnej przyszłości – są czuciofilmy: jedna z ulubionych rozrywek ogłupiałego, uzależnionego od stymulacji społeczeństwa. Czuciofilmy to produkcje grające na emocjach za pomocą nie tylko obrazu i dźwięku, ale również efektów dotykowych i zapachowych. Są to utwory przyjemne, choć pozbawione ambicji; nie pobudzające, lecz zniechęcające do myślenia. Treść wątpliwej jakości, ale technologia bardzo ciekawa: działająca na każdy możliwy zmysł. Dziś podobnych wrażeń możemy posmakować co najwyżej w parkach rozrywki i kinach 4D.
Legenda SF Ray Bradbury nie przewidywał, lecz – jak sam twierdził – przestrzegał przed przyszłością. Także taką, w której telewizory stają się głównym elementem wyposażenia każdego domu: zajmują całą ścianę i zapewniają w pełni interaktywną rozrywkę. Bohaterowie “451 stopni Fahrenheita” zabijają czas przy telenowelach, w których widzowie mogą decydować o dalszych losach bohaterów. O ile technologia obustronnej komunikacji między aktorami i widzami jest odległa, to już dziś publiczność ma dużo do powiedzenia w sprawie fabuły. Reakcje uczestników testowych projekcji filmów poskutkowały m.in. zmianą zakończeń w takich produkcjach, jak “Pretty Woman”, “Jestem legendą” czy “Łowca androidów”. Artystyczna wizja w każdym przypadku musiała ustąpić preferencjom masowej widowni.
Miejsca na wybór nie pozostawił swoim bohaterom George Orwell. “Rok 1984″ to jedna z najbardziej przygnębiających powieści SF w historii, lecz jeden z przedstawionych w niej elementów może znaleźć pożyteczne zastosowanie. Telewizory obserwujące widza to u Orwella narzędzie kontroli, ale kamery i mikrofony w odbiornikach można wykorzystać do sterowania ruchem czy głosem.
Na koniec wróćmy do Hugona Gernsbacka. Jeżeli uważasz, że okulary Google’a są krokiem w stronę absolutnego always online; że technologia ta zrewolucjonizuje nie tylko Internet, ale też telewizję – wiedz, że ojciec science fiction mówił o tym już w latach 60. ubiegłego wieku. Wymyślone przez niego telewizyjne okulary miały pozwolić ludziom oglądać ulubione programy zawsze i wszędzie.
W tamtych czasach Gernsback porzucił już próby przedstawiania swoich pomysłów w naukowym kontekście, doszedł bowiem do wniosku, że wystarczy rzucić pomysł, a ktoś w końcu znajdzie sposób na jego realizację. Historia potwierdziła jego tezę. W owym czasie dokonania z zakresu technologii zaczęły przebijać najbardziej fantastyczne prognozy Gernsbacka. Choć niektórzy sądzili, że dla autora SF taka sytuacja stanowi powód do niezadowolenia, wizjoner skwitował oszałamiający postęp technologii w trzech słowach:
- Czemu tak późno?